Strona:Gabryel d’Annunzio - Ogień.djvu/193

Ta strona została przepisana.

∗             ∗

— Trzeba mi umrzeć! Kochanie moje! Umrzeć mi trzeba! — mówiła kobieta, po długiem milczeniu, rozdzierającym głosem, podnosząc twarz z poduszek w które się była skryła.
Patrzała na kochanka leżącego na drugiej kanapie, przy balkonie, z przymkniętemi powiekami, ozłoconego zachodzącego słońca skośnem promieniem.
Przy wargach przyjaciela krwawiła się ranka mała; włosy miał rozrzucone nad czołem.
Czuła się wzburzoną.
Bolały ją opadające na oczy powieki, czuła że wzrok jej przyćmiony pali je jednak i że przez oczy wnika w nią nieuleczalna, trująca ją i trawiąca namiętność. Czuła się zgubioną, zgubioną bez powstania!
— Umrzeć? — powtórzył młodzian głosem słabym, nie podnosząc oczu, nie ruszajc się z miejsca, smętny i ociężały.
Na poruszonych słowem tem cichem ustach, zadrgała krwawa ranka.
— Umrzeć zanim stanę ci się wstrę...
Roztworzył szeroko oczy, dźwignął się. Wyciągnął ku niej ręce żywym, nakazującym milczenie ruchem.
— Ah! po co się dręczysz!
Widział ją śmiertelnie bladą, z opadającemi na twarz, potarganemi włosami, przepaloną tra-