Strona:Gabryel d’Annunzio - Ogień.djvu/20

Ta strona została przepisana.

cie, oczarowany niewyczerpanem odnawianiem się twórczości, z którą się w samym sobie nosił.
Danem mu było dokonywać doskonałego zlania się sztuki z życiem, wyłanianiem z samego siebie niemilknącej harmonii.
Danem mu było z najpospolitszych zjawisk wysnuwać przędzę piękna, rzecz każdą, za pomocą jednego rysu, przerzucać w ideału strefy. Zdolność tę sam zaznaczył w słowach jednego ze swych bohaterów:
„Ustawicznym jestem świadkiem przetwarzania się zjawisk zewnętrznych w głębi wnętrznej mej istoty, w wyższe, doskonalsze wcielenia, co się w wyobraźni mej odbijają, jak w czarodziejskiem zwierciadle“.
Obdarzony przytem niezwykłym darem słowa, umiał wyrażać najsubtelniejsze odcienie uczuć i myśli, opowiedzieć swe wizye z wiernością normalnej niemal plastyki, tak żywo i wypukłe, że się zdawały niezależne od niego, odrywały się przedmiotowo pod barwnym jego stylem.
Głos miał dźwięczny i donośny, ujmujący wyraz każdy w kontur muzykalny, w doskonały akord zamykający okres każdy.
Słysząc go po raz pierwszy, doświadczało się wrażenia na poły podziwu, onieśmielenia na poły, gdyż się dostrzegało w nim chęć zaznaczenia granicy, niby nieprzebytej przepaści, pomiędzy sobą a słuchaczem. Lecz że w nim serce równoważyło umysł, ktokolwiek zbliżył się doń i poznał go lepiej, odczuwał, pod kryształową, dźwięcznością i migotliwością słów jego, ciepło namiętnej, młodej, szczerej duszy, niewyczerpaną zdolność współczucia, przepaścistośc marzeń wypełniających wulkaniczne piersi.