Strona:Gabryel d’Annunzio - Ogień.djvu/232

Ta strona została przepisana.

rytmu przypływ i odpływ czarodziejski. Każdy dźwięk, akord każdy, budzą w poprzedzającej je i następującej po nich pauzie głos dosłyszalny tylko myślom i duszy naszej. Rytm jest oddechem muzyki, jej sercem, którego hicie słyszym dopiero w ciszy.
Te prawa metafizyki, wygłaszane przez myśliciela, utwierdzały Stelia we własnem poczuciu i domysłach.
— Istotnie — rzekł — wyobraźmy sobie przerwę pomiędzy dwoma symfoniami scenicznemi, których motywy składają się na wyświecenie wewnętrznej istoty charakterów, na których się ma oprzeć dramat, odsłonięcie pobudek, pod których naciskiem działają, jak naprzykład w preludyum Beethovena do „Leonory,“ lub w preludyum do „Koryolana.“ Ta cisza muzykalna, w której rytm uderza, jest atmosferą żywą i tajemniczą, z której dopiero powstać mogą słowa najczystszej poezyi. Osoby i charaktery wypłyną i morza symfonii jak z głębi własnej, nieprzemożonej. W ciszy rytmicznej ich mowa nabiera przedziwnej dźwięczności, dościga szczytu swej potęgi, gdyż ożywiona zostaje tchem śpiewu dopiero co dźwięczącego melodyą wzbijającej się orkiestry przy zakończeniu tragicznego epizodu. Czyś mnie zrozumiał?
— Stawisz więc epizod pomiędzy dwoma symfoniami: przygotowawczą i dopełniającą, gdyż muzyka jest zaczątkiem i zakończeniem słowa...
— Zbliżam w ten sposób działające w dramacie osoby do widzów. Przypominasz sobie zwrot użyty przez Fryderyka Szyllera, w odzie sławiącej przekład „Mahometa“ dokonany przez Goethego? Zaznacza nieodzownie, że na scenie