Strona:Gabryel d’Annunzio - Ogień.djvu/233

Ta strona została przepisana.

żyć może jeno świat idealny. Wóz Thespisa, tak jak barka Cherona, lekki jest i jeno podtrzymać może ciężar cieni i obrazów ludzkich. Na pospolitej scenie obrazy bywają zwykle tak odległe, że zawiązanie z niemi stosunku zdaje się nam niemożebne. Pozostają dalekie, obce. Lecz wywołując je w przerwie rytmicznej ciszy, doprowadzając je za pomocą muzyki do progu rzeczywistości, zbliżam je znakomicie do widza, odsłaniam najtajniejsze głębie, z których powstały. Czy rozumiesz? Ich właściwa istota odsłania się, wchodzi w natychmiastowe porozumienie z duszą widzów, co pod myślą wyrażoną słowem i ruchem, odczuwa głębię odpowiednich takowym motywów muzycznych symfonii. Pokazuję nietylko malowane na osłonie obrazy i twarze lecz i wtajemniczam w to, co jest po za zasłoną. Rozumiesz? Za pomocą muzyki, tańca i śpiewu Wytwarzam, dokoła swych kreacyj, idealną atmosferę, śród której żyją, którą oddychają tak prawdziwie i swobodnie, że nietylko ich czyny i wyroczne losy zlewają się z nią zgodnie i wiernie, lecz się wiernie w niej odzwierciadlają niepochwytne, pulsacye wszech rzeczy zwartych tragicznym pierścieniem. Chciałbym by kreacye moje nabrały podobieństwa — z kreacyami Eschylosa, co posiadają w sobie coś z przyrodzonych mytów, z których powstały. Chciałbym, by drgały w wirze sił żywiołowych, cierpiały w zetknięciu się z ziemią, porozumiewały z powietrzem, wodą, ogniem, skałami, chmurami, w tragicznej walce z Przeznaczeniem, co musi być wreszcie zwyciężonem. Chciałbym by Przyroda w stosunku do nich była tem, czem się zdawała być praojcom naszymi aktorka czynną, niestru-