Strona:Gabryel d’Annunzio - Ogień.djvu/27

Ta strona została przepisana.

czyś uważała, jak w pewnych chwilach naszego życia, wyobraźnia nasza wysnuwa wyroczne wnioski z najpowszedniejszych bogdaj zjawisk. Nie rozumiem dlaczego poeci wyrzekają tak głośno na prozaiczny poziom naszego wieku, biadają, że się rodzili za późno czy za wcześnie? Dziś, jak dawniej, jak zawsze, każdy inteligentny człowiek mocen jest wotworzyć życia swego sam sobie baśń przepiękną; każdy, kto w odmęt powszedniości wnieść potrafi wyobraźnię żywą i poetyczną, taką, z jaką uczniowie nieśmiertelnego Lionarda, powolni naukom i radom mistrza, szli na place i zaułki miasta, na zgliszcza i śmietniska, po przez mgły i słoty, szukać „natchnień czarodziejskich“ i „rzeczy przedziwnych.“ „W odgłosach dzwonów — mówił im Lionardo – usłyszycie drogie wam imiona i upragnione słowa.“ Znał bo on wyobraźni wszechmoc świętą! Co do mnie, podziwiam łatwość z jaką potrafię błahostkę nieraz zużytkować i dopasować do pomysłów moich i sztuki wymagań. Czy uwierzysz, siedm ziarn granatu, które Hades daje spożyć Persefonie, wystarczyły mi wybornie do wypełnienia poematu całego.
Śmiał się teraz wesołym, młodym, szczerym śmiechem.
— Osądź sama, jak dalece prawdę mówię. Jednego z pierwszych dni października roku zeszłego, zaproszony zostałem na Burano, przez donnę Andryanę Duodo. Ranek spędziliśmy w ogrodach lnu, po południu wybraliśmy się na Torcello. Snuł mi się już wówczas po myśli myt Persefony, przyszłe dzieło kiełkowało już zapewne w nietkniętej bruzdzie mojej twórczości, bo mi się raptem zdało, że płyniem po Syk-