Strona:Gabryel d’Annunzio - Ogień.djvu/276

Ta strona została przepisana.

powstrzymać konia a serce zamierało mi w piersiach za każdym razem gdy Gog złamaną łapą dotykał ziemi. Kochałem go w tej chwili jak nigdy... Czy mnie pani posądzasz że umiem płakać?
— Tak — odrzekła lady Myrta — nawet płakać umiesz.
— To też gdy siostra moja Zofia obmyła zranioną łapę Goga, piękne swe, białe ręce zraszając łzami, zdaje mi się że i ja także...
Foskaryna zbliżała się do rozmawiających wraz z Donawanem, którego trzymała za obrożę.
Pobladła, zdawało się, że ją przejmuje chłód wieczorny.
Bronzowa kopuła rzucała cień na trawnik, oleandry, róż szpalery.
Fijołkowy opar, w którym połyskiwały ostatnie złote słońca iskry, zawisł pomiędzy pniami drzew i gałęźmi, któremi wstrząsał w rytmicznych przerwach.
Wzmogły się świergoty wróbli na pinii szczytach, śród pustych szyszek...
„Należemy do ciebie — zdawały się mówić oczy kobiety i oczy charta, a i ten zdjęty zimnym dreszczem tulił się do jej kolan — własnością twą jesteśmy, niepodzielną, na zawsze... służyć ci pragniemy i służyć ci wiernie będzie.“
— Nic mnie tak nie wzrusza i nie zachwyca jak nagłe przejawy właściwości rasy, zalet krwi — ciągnął młodzieniec rozgrzany wspomnieniem odczutego wzruszenia.
Dał się słyszeć przedłużony świst pociągu, przebiegającego długi most laguny.
Powiew wiatru roztrącił liście dużej, białej