Strona:Gabryel d’Annunzio - Ogień.djvu/30

Ta strona została przepisana.

Aryannę Benedetę Marcello, wskrzesając ją śród ścian, kędy Tentoretto obdarzył Minoidę, gwiazdzistą z rąk Afrodyty, koroną. Już w samym tym pomyśle rysuje się cała dogaresa, co oczy swe gubi na barwnej plamie, na obrazie Bonifacio! I dodaj, że dzisiejsza uroczystość, w pałacu dożów, miała historyczny swój precedens. W tejże samej sali Wielkiej Rady, w 1573 roku, deklamowany był mitologiczny utwór Korneliusza Frangipani, pod muzykę Klaudyusza Merulo, ku uczczeniu goszczącego podówczas w Wenecyi, króla arcy-chrześciańskiego, Henryka III. A co Perdito, erudycya moja wprawia cię w zdumienie? Ileż bo ksiąg przewertowałem, ile wiadomości odnośnych nagromadziłem, przygotowując się do dzisiejszego wieczoru! Nie bój się. Sławetną moją rozprawę dam ci przeczytać dopiero w dniu, w którym zasłużysz na ciężką karę.
— Czemu jej dziś wieczorem nie wygłosisz? — spytała zaniepokojona, znając go bowiem bała się, by w ostatniej chwili nie zawiódł oczekiwań.
Domyślił się o co go posądza, i chciał ją bardziej jeszcze zaniepokoić i podrażnić.
— Dziś wieczorem — rzucił od niechcenia — poproszę cie o sorbet, i w twoim ogrodzie, siedząc przy tobie, podziwiać będę drzewo mego granatu, strzelające w niebo konarów płomykami.
— O! Stelio! czyś oszalał! — zawołała.
W głosie jej przebijał taki żal, zawód taki, a jednocześnie tak się streszczało i uwydatniało zawiedzione oczekiwanie, zebranego, by go słyszeć tłumu, że się Effrena aż zmieszał. Zdało mu się, że ma przed sobą stugłowy potwór wy-