Strona:Gabryel d’Annunzio - Ogień.djvu/303

Ta strona została przepisana.

— Marya Ludwika, w 1817 — objaśniał monotonny głos kustosza.
A na to Stelio:
— Ah! królowa hiszpańska, żona Karola IV, kochanka Emanuela Godöi! Ta mnie szczególnie pociąga. Tu spędziła czas wygnania. Nie wiesz czy i z mężem i z kochankiem razem?
Ale kustosz nic nie wiedział jeno imię i datę.
— Dlaczego cię tak pociąga ta kobieta — spytała Foskaryna — nie znam jej historyi.
— Jej koniec, ostatnie lata żacia, wygnanie po tylu przejściach, walkach, namiętnościach, owiane są urokiem szczególnej poezyi.
I przedstawił kochance tę postać kobiecą gwałtowną i upartą, króla słabego i łatwowiernego, pięknego awanturnika, kochanka królowej, zbezczeszczonego, stratowanego przez rozszalałą gawiedź, burze tych trzech egzystencyj, związanych razem wyrokiem przeznaczeniem a porwanych gwiazdą Napoleona, jak źdźbła trawy nawałnicą, wzburzenie Aranżuezu, abdykacyę, wygnanie.
— Ten Godoi „książę pokoju,“ jak go król nazywał, towarzyszył panom swym na wygnania. Pozostał wierny kochance tak jak ona jemu. I żyli zawsze wespół, pod dachem jednym i Karol nie zwątpił nigdy o cnocie Maryi Ludwiki, do śmierci przykrywając kochanków swej pobłażliwości płaszczem. Wyobraź sobie ich pobyt w tej willi; wyobraź sobie miłość co przetrwała podobne burze! Wszystko było rozbite, powalone, na proch starte, potężną dłonią niszczyciela i tylko tej starej już miłości zniszczyć nie zdołała dłoń Napoleona. Wierność wzajemna tych