Strona:Gabryel d’Annunzio - Ogień.djvu/327

Ta strona została przepisana.

Tylko zaostrzona nieco jej broda drgała czasem pomiędzy brzegiem koronkowej woalki a peleryną z soboli.
— Tak, czasem — odpowiedział po chwili wahania, nie chcąc kłamać, czując potrzebę wzbicia swego stosunku z aktorką, po nad poziom powszedności, pragnąc by mu był źródłem siły nie upadku, wolnej umowy zachowując godność nie został ciężkiem jarzmem.
Szła przed nim, prosta i pewna siebie; nie słaniając się bynajmniej, lecz w rzeczy samej postradała poczucie samej siebie, a serce jej biło tak gwałtownie, jak gdyby od stóp do głowy zmieniła się w jedną, drgającą strunę.
Nic nie widziała przed sobą czuła tylko bliskość nieprzeparcie pociągającej wody.
— Głos jej nie daje się zapomnieć — rzekł po chwili zastanowienia Stelio, zbierając się na odwagę. — Posiada niesłychaną potęgę. Od pierwszego z nią spotkania nie przestałem myśleć, że śpiewaczka ta mogłaby zostać przedziwnem narzędziem w mem dziele. Chciałbym skłonić ją do śpiewania części lirycznych mej tragedyi, ody, co wzbija się z symfonii w symfonię aż sie rozbieży w pląs taneczny, pomiędzy obu opizodami. Tanagra zgadza się tańczyć. Przyznam ci się, przyjaciółko moja, żem liczył na ciebie i na twe wpływy na Donatellę Aryale. Gdyby się chęci me i marzenia sprawdziły, troistość przedziwna dyonyzosowego teatru, mogłaby zostać wskrzeszoną, ku rozradowaniu ludzkości...
Mówiąc to czuł fałsz słów swoich, rozdźwięk pomiędzy udaną swobodą a bladością pokrywającą twarz Foskaryny.
Mimowolnie popadł w przesadę udanej obo-