Strona:Gabryel d’Annunzio - Ogień.djvu/343

Ta strona została przepisana.

Miałam rolę protagonistki... Było to w Dolo, kędyśmy przejeżdżali onegdaj, udając się do Strà, na małej wiejskiej scenie, w budzie po prostu... Było to na rok przed śmiercią mojej matki... Pamiętam dobrze... niektóre szczegóły pamiętam tak, jak gdyby to wczoraj dopiero było a minęło odtąd lat dwadzieścia z górą!... Pamiętam dźwięk mego drżącego jeszcze wówczas głosu gdy wyciągałam tyrady a z po za kulis wołano na mnie szeptem bym mówiła głośniej, coraz głośniej. Słów wymawianych przez usta nie rozumiała jeszcze moja mała, sponiewierana duszyczka, lecz nie wiem jaki wrodzony instynkt cierpienia podsuwał mi akcent i wyrazy zdolne wzruszyć nędznych widzów, od których wyczekiwaliśmy kęsa chleba. Dziesięć osób zgłodniałych czekało odemnie nakarmienia a pospolitość ubóstwa, konieczność zadowolnienia potrzeb codziennych, podcinała skrzydła marzeń zrodzonych w mem przedwczesnym rozwoju. Dni łez i westchnień tłumionych! lęków, wyczerpań okrutnych! wstrętów niemych. Ci co mnie tak dręczyli nie wiedzieli co czynią, biedni ludzie upodleni trudem! Niech im Bóg wybaczy i niech odpoczywają w spokoju! Tylko matka moja, ona co:

„Per amar molto ed esser poco amata
Visse e mori infelice,“[1]

sama matka moja, litowała się mej niedoli, cier-

  1. „Ponieważ sama kochała bardzo a mało była kochana, żyła i umarła nieszczęśliwą.“