„Czyby się zdobył na energię odporną, na cierpliwość niewyczerpaną?“
Gdzie tam!
Widziała go słabym, chwiejnym, wobec ubóstw a upokorzonym, pokonanym.
„Ah! niechże ci służą rozkosz, radość, powodzenie! niech służą stale,
wiecznie!“
Nie mogła myśleć o tem by walczył i cierpiał i w walce życia pokonanym został; myśl tę oddalała od ściśniętego macierzyńską niemal trwogą serca.
Mimowolnym ruchem położyła dłoń na ramieniu swego młodego przyjaciela.
Spostrzegła się, cofnęła i znów ujęła go łagodnie za ramię.
Uśmiechała się uśmiechem tego co poznał wiele rzeczy niedostępnych dla przyjaciela, zwyciężał tam gdzie ten zostałby zwyciężony.
W głębi serca rozważała pamiętne a okrutne i wyraźne słowa kochanka:
„Powiedz mi że się nie boisz cierpieć... Wierzę że dusza twa objąć może cierpienia świata całego!“
Do fijołków podobne powieki jej opadły nad ukrytem poczuciem dumy, a twarz zajaśniała dziwnie subtelnym i złożonym wyrazem: zgodności sił wewnętrznych, kierowanych wyzwoloną od egoizmu wolą.
Pod cieniem opadającej na jej brwi woalki, bladość ożywiła się iskrą żywą.
— Nie boję się cierpienia — rzekła, odpowiadając na słowa słyszane nad Brentą.
I podnosząc rękę dotknęła nią pieszczotliwie twarzy swego przyjaciela, który zrozumia tę opóźnioną odpowiedź.
Strona:Gabryel d’Annunzio - Ogień.djvu/346
Ta strona została przepisana.