Strona:Gabryel d’Annunzio - Ogień.djvu/366

Ta strona została przepisana.

Powiedz ml? Nie boję się cierpienia. Usiądźmy tu. Czuję się nieco zmęczoną.
Oparli się o niski odłam muru, nad wodą. Tak czyste i spokojne było zwierciadło laguny jakiem bywa przy porównaniu dnia z nocą.
Odbite w nim kształty obłoków i wybrzeży, przeistaczały się idealnie, jak za boskiem dotknięciem sztuki.
Rzeczy bliższe i dalsze, czerwony pałac Da Mula, nad samym kanałem, a tam fort Tessarai osadzony drzewami, odbijały się w wodzie z jednostajną wyrazistością.
Łodzie czarne, ze zwiniętemi żaglami, siećmi rozciągniętemi pomiędzy masztami, stały nieruchome w rozlanym na horyzontach spokoju.
Miałżeby ten spokój przedziwny zostać naruszonym skargą ludzkich bólów i namiętności?
Nie zapowiadałże on najbardziej wzburzonym sercom ukojenia... z czasu biegiem?
— Co ci mam odpowiedzieć — począł młodzian głosem cichym, jak gdyby do samego siebie raczej niż do będącej u jego boku kobiety przemawiał, niezdolen wybierać pomiędzy obecną swą, szczerą dla niej miłością a nieubłaganem jak przeznaczenie samo pożądaniem tam tej, dalekiej. — Sam nie wiem czy to co wyobrażasz sobie prawdą jest, czy przywidzeniem niespokojnego twego ducha. To tylko wiem dobrze, że w danej chwili kocham cię tak mocno i głęboko jak kochać umiem. I to wiem, że uznaję w tobie wszystko dobre, szlachetne, wspaniałomyślne. I to wiem także, że mam przed sobą dzieło do dokonania, życie do przeżycia zgodnie z przeznaczeniem wytkniętem przez Przyrodę samą. Przypomnij sobie, że w ów wieczór, którego wywołu-