Strona:Gabryel d’Annunzio - Ogień.djvu/37

Ta strona została przepisana.

Po wystrzale cisza zaległa tem głębsza i pogłębiła się jeszcze bardziej, gdy się gondola pogrążyła w cieniu, ocierając niemal o boki uzbrojonego pancernika.
— Znasz Perdito — spytał naraz Effrena — Donatellę Arvale, co ma dziś śpiewać w Aryannie?
Odbijając od zakutych w stal i żelazo boków pancernika, zaokrąglających się ciemnem sklepieniem nad przepływającą wzdłuż jego olbrzymich stóp gondolą, głos Effreny szczególną miał dźwięczność.
— Jest córką wielkiego snycerza: Wawrzeńca Areale — odpowiedziała Foskaryna — najlepsza to moja przyjaciółka a w obecnej chwili gość mój kochany. Poznasz ją dziś u mnie.
— Mówiła mi o niej z niezwykłym zapałem wczoraj wieczorem, donna Duodo, upewniając, że myśl wznowienia „Aryanny“, powzięła właśnie słysząc Donatellę śpiewającą aryę:
„Come mai puoi — Vedermi piangere“
— Zamierzasz jak widzę, uraczyć nas dziś nie lada koncertem. Ach! czemuż nie mieszkam w Wenecyi! Tam, w mojej pustelni, miesiącami długiemi grają mi same wichry nadmorskie i samotne moje myśli...
Na wieży św. Marka dzwon uderzył na Anioł Pański. Dźwięk spłynął na wód taflę, potrącił falę, odbił się o las masztów, przeleciał nad niemi, biegnąc ku dalekim lagunom.
Na znane sobie hasło, z dzwonnic San Giorgio Magiore, San Giorgio degli Schiavoni, San Giovani in Bragora, San Moise, Mary a de la Salute, Redantore i dalej, precz, po całem dziedzi-