Strona:Gabryel d’Annunzio - Ogień.djvu/377

Ta strona została przepisana.

jaciel jej porwany twórczą siłą zrywał się, drżąc cały biegał niespokojny, nurtowany nie ujętą jeszcze w stałą formę myślą.
Czasem znów zbliżał się do niej z okiem rozbłysłem wewnętrznem wzruszeniem, jak gdyby się mu nagle objawiły nowa piękność lub prawda nowa.
Wówczas drżenie, nie mające nic wspólnego z doświadczanem niegdyś za każdem zbliżeniem się kochanka dreszczem rozkoszy, zdejmowało ją gdy skłaniał głowę na jej kolana, powalony ogromem światów, co się wyłaniały w twórczej jego wyobraźni.
Cierpiała wówczas i czuła się szczęśliwą nie wiedząc czy on cierpi, czy rozkoszą napawa i zdejmowały ją lęk, litość, cześć na widok tych piersi lubieżnych, dyszących teraz myśli porodem.
Milkła, czekała, w skłonionem na swych kolanach czole czcząc myśli twórczej pracę!
Lecz nigdy nie rozumiała i nie dzieliła lepiej jego wzruszeń, jak w dniu gdy raz począł mówić jej o wielkim Wygnańcu.
Wobraź sobie Foska, jeśli zdołasz to uczynić bez trwogi, wyobraź sobie uniesienie i zapał tej niezmierzone] duszy poety, bratającej się z elementarnemi siłami przyrody, przy wytwarzaniu nowych śwuatów. Wyobraź sobie księcia poetów, nawiedzanego twórczą wizyą, na ciernistych drogach wygnania; wyobraź go sobie tułaczem, gonionym namiętnością i nędzą z miejsca na miejsce, z kraju do kraju, po przez doliny i góry, wzdłuż rzecznych i morskich wybrzeży, latem i zimą, wiosną i jesienią, o wschodach, i zachodach słońca, pod dżdżu i wichrów smugami; ustawicznie rozbudzonym i czujnym, roz-