Strona:Gabryel d’Annunzio - Ogień.djvu/386

Ta strona została przepisana.

wyrocznej piany, oczy jej łagodne i smutne mieniły się fijołków barwą.
Znów się zatrzymała, tchu jej brakło, podobna osobie śniącej sen ciężki.
Wargi jej były suche a wilgotne, potem rzęsisty m zroszone skronie:
— Takiemi być musiały gdy je śmierć zawrzeć miała na zawsze.


∗             ∗

Teraz porwał go wicher twórczy, oddychał płomieniem poezyi, poczucie muzykalne, rodzące dramat, wyraziło się w preludyum, które komponował.
W tej dźwięcznej podporze szukał dla swego dramatu potrzebnej równowagi pomiędzy dwoma siłami któremi miał się posiłkować: sceneryi i orkiestry.
W powodzi symfonii, niezwykle potężny motyw wydzwaniał zjawienie się antycznego Przeznaczenia.
— Przedstawisz na scenie nowego teatru — mawiał do Foskaryny — „Agamemnona,“ „Antygonę“ i wreszcie „Zwycięstwo człowieka.“ Tragedya moja jest potyczką: odnowienie dramatu chcę oprzeć na porażce straszliwej Mocy co zniszczyła rody Labdakoidów i Atreusza. Dramat mój otwiera się starodawnej ofiary skargą a zamyka „wołaniem o światło.“
Wskrzeszona melodyą, Moira, odżyła dla