Strona:Gabryel d’Annunzio - Ogień.djvu/388

Ta strona została przepisana.

jeden Pomaxatres i ściętą głowę wyrywając z rąk histriona woła że doń należy, gdyż on to zabił rzymianina.
Czy dostrzegasz całą siłę i piękność przedziwnej tej sceny?
Życie wyłania się z pod maski, zapach krwi świeżej podnieca rytmiczną wściekłość chóru i oto śmierciodajne ramię rozrywa osłony teatralnej fikcyi.
Pyszny epilog wieńczący wyprawę Crassusa zachwyca mnie.
To też wtargnięcie starożytnej Moiry w mą nowożytną tragedyę podobnem jest do zjawienia się Sylaksa na ormianów uczcie.
U wstępu, dziewica, na tarasie, naprzeciw murów ogrodu i bramy lwów, czyta z księgi poetów, skargę Antygony.
W księdze tej, bóstwo fatalne wzbija się aż po nad obraz nadludzkich cierpień i zbrodni.
Lecz obrazy te wywoływane są żywem słowem i przy czystem peplum męczenniczki z Teb, czerwieni się podstępna purpura Klytemnestry.
Bohaterowie Orestejady zmartwychpowstają w chwili gdy człowiek wdziera się do ich grobowca.
Zmartwychpowstają, majaczą jak cienie w głębi sceny, pochylają się nasłuchując co się na scenie mówi, zatruwają powietrze zagrobowym swym oddechem.
Nagle wrzawa.
Zwiastuje ona ciekawe odkrycie!
Oto ten co natrafił na grobowce Atrytów, widział ich maski i martwe twarze.
Rozpromieniony odkrytem złotem i odkry-