Strona:Gabryel d’Annunzio - Ogień.djvu/390

Ta strona została przepisana.

z otchłani niebytu twór nowy, żywy a duszę widzów przysposobić muzykalnie odpowiednio do mych celów. Cudu tego winna dokonać orkiestra. „Sztuka jak magia jest w praktykę, wprowadzoną metafizyką,“ jak mówi Daniel Glauro.
I ma racyę, Czasem Effrena zjawiał się u kochanki niespodzianie, wzburzony, wylękły, jak gdyby wszystkie za nim goniły Erynije.
Foskaryna nie pytała go wówczas o nic lecz samą swą obecnością uspakajała go najzupełniej.
— Zdjął mnie strach wielki — mówił jej z uśmiechem — bałem się zostać uduszonym... Myślisz że zmysły postradałem, prawda? Czy pamiętasz ów wieczór burzliwy kiedym wrócił z Lido? Jakżeś wówczas słodką, łagodną była Fosko moja! Przed chwilą bo, na Rialto, udało mi się było pochwycić motyw, znaleźć dźwięki tłomaczące głos i słowa Elementu... A czy wiesz Foska, co to jest motyw? Ot, takie źródło maleńkie co się zgłębi, z samej sączy a daje początek nieprzebranych fal wodom. Ot! takie ziarenko drobne, z którego wyrastają lasy drzew. Ot! taka iskierka nikła co rozpala pożogi bez końca. Ot taki zarodek sił nieobrachowanych... W świecie pojęć idealnych niema narzędzia płodniejszego i dla umysłu twórczego niema rozkoszy nad tę którą sprawia poczęcie tej potęgi... Tak, rozkoszy większej, ale też i większej nieraz niema trwogi, przyjaciółko moja.
Śmiał się młodym swym, szczerym śmiechem.
Sposób w jaki mówił o tem, zdradzał nadzwyczajne jego poetyczne zdolności, tak żywe