Strona:Gabryel d’Annunzio - Ogień.djvu/411

Ta strona została przepisana.

dżieści wioseł jak skrzydła podcięte, opadły w ręku zasłuchanych, podziwem zdjętych wioślarzy... w tem... nagle... łamią się fale, dźwięki słabną, cichną... Dardi czuje że mu organ wypowiada posłuszeństwa, że mu się wymyka jak gdyby samą jego duszę zmogła niemoc, jak gdyby po samej jego głębi przebiegła tajemnicza, niszcząca siła... Cóż się stało? Mistrz słyszy samą, dobiegającą go przez oniemiałe rury organu, naigrawań wrzawę, dział huk ogłuszający, tłumu gwary głuche... Od Bucentaura, odrywa się łódź lekka. Wyroki dziesięciu są nieubłagane.. Na łodzi pień i topór i... ów człek czerwony, zakapturzony, co go widzim na drugiego Bonifazia płótnie... Slad szkarłatnej nici nie myli... Stacza się w morze ścięta głowa Dardi’ego, fala ją porywa jak Orfeusza głowę...
— Cóż... cóż było tego powodem?
— Perdilanza rzuciła się w otwarte zastawy; woda wciągnęła ją w organu wnętrze i ciało jej i włosy pyszne, słynne, omotały delikatny aparat, dźwięczne serce organu zdławiły...
— A Ornitio?
— Ornitio, wichrowaty jaskółek wodzirej, uciekając porwał na wodach pływającą mistrza krwawą głowę. Za nim odleciały wszystkie na Temodia osiadłe jaskółki. Za zmykającym jeńcem popłynął obłok czarnych i białych skrzydeł... Odtąd opustoszały w Wenecji i jej okolicach gniazda jaskółcze. Lato pozbawione ich wzlotów a odlotu wrzesień.
— Cóż się stało z Dardi’ego głową?
— „Dove sia nessau lo sa“ — zaśmiał się poeta, bajkę swą kończąc tak jak się zwykły kończyć włoskie bajki.