Strona:Gabryel d’Annunzio - Ogień.djvu/419

Ta strona została przepisana.

— Za tydzień — mówił do aktorki — preludyum, jeśli mi natchnienie nadal dopisywać będzie, zostanie wykończone. Chciałbym je zaraz wypróbować z orkiestrą. Wypadnie mi może pojechać z tem do Rzymu. Antimo della Bella niecierpliwszym jest odemnie. Niemal co rano mam list od niego. Sądzę też że kilkodniowa bytność moja w Rzymie potrzebną być może dla uniknięcia niektórych błędów co się wkraść mogą w budowę teatru. Antimo pisze, że nie wiedzą czy mają zbić czy pozostawić starodawne, kamienne schody wiodące z pałacu Corsini na Janikuł. Nie wiem czy pamiętasz dokładnie tę miejscowość? Ulica wiodąca do teatru biedź ma pod łukiem Septyma, okrążać z boku pałac Corsini i wzbijać się na wzgórze. Wzgórze, pamiętasz? zielone całe, obrosłe trawą, trzciną, cyprysami, platanami, wawrzynem i wiecznie zielonemi dębami, ma wygląd wiejski i solenny zarazem pod wieńcem włoskich pinii. Na stoku dęty, zraszane podziemnemi krynicami, w las się rozrastają. Na wzgórzu pełno wód żywych. Po lewem ręku wznosi się, nakształ obronnego zamku, fontanna Paolina. Niżej masz ciemną plamę Bosco Parrasio, miejsca niegdyś schadzek „degli Arcadi.“ Schody olbrzymie, kamienne, rozdwojone w widły przez szereg zbiorników wody, wiodą do tarasu z którego rozbiegają się aleje laurowe godne wieść synów Apolina do wrót Poezyi. Możnaż sobie wyobrazić piękniejsze i wspanialsze wejście do przybytku sztuki? Cieniem tajemnicy przykryły je stulecia. Kamienie stopni, balustrada, zbiorniki wody, posągi walczą o lepsze chrapowatością z korą starych, przez czas