go czynu pobudzić! Rozumiem, że słowa pisane wyłącznie winne służyć sztuce. Książka winna zamykać w sobie piękno niby w Przybytku, do którego wstęp mają sami wtajemniczeni w sekret łamania pieczęci strzegących skarbów. Lecz słowo żywe, idąc wprost do ludu, czynem być winno, do czynu pobudzać. Pod tym tylko warunkiem człowiek, czujący swą godność, winien przemawiać publicznie, tłum wzburzać lub uspakajać, pociągać siłą prawdy, przekonań, ukochań, głosu, słowa i do słów i myśli dopasowanych harmonijnie ruchów. Przemawianie publiczne dla czczej zabawy, zadowolenia ciekawości cudzej lub miłości własnej, jest aktorstwem po prostu. Żałuję też gorzko, żem się dał nakłonić na dzisiejszy występ. W tym grożącym mi już niestety! z bliska popisie: mówcy-dyletanta, każdy z was, ręczę, widzi coś dla mnie upokorzającego? Cały ów tłok ludzi obcych mnie i sobie, na metę jednego krótkiego wieczoru wyrwanych, z powszednich zajęć i pospolitych rozrywek, zbiera się przez czczą ciekawość, słuchać mnie będzie tak, jak słucha pierwszego z brzegu „wirtuoza.“ Co zaś do słuchaczek, to pewien jestem, że sztuka ułożenia węzła w moim krawacie, zajmie je nieskończenie żywiej nad wszystko co włożę w utworzenie najdonioślejszego i najlepszego okresu. Oklasków trochę, szybko zapomniane zadowolenie, za które podziękuję wdzięcznym ukłonem... i oto wszystko! I czyż się wam zdaje, że się tem zadowolnić zdołam?
— Mylisz się! — zawołał Franciszek de Lizo — winieneś raczej winszować sobie, że ci się uda, choć na godzinę, wskrzesić w tem zamarłem mieście, dawne jego świetne życie; głuchym
Strona:Gabryel d’Annunzio - Ogień.djvu/43
Ta strona została przepisana.