Strona:Gabryel d’Annunzio - Ogień.djvu/437

Ta strona została przepisana.

w jeden, olbrzymi chórał, rozciągając na milczących wód i kamieni nagromadzenia niby jedną kopułę niewidzialnego a dźwięcznego metalu, na której zaświeciły pierwsze drżące gwiazdy.
Dreszcz przebiegł oboje gdy gondola wyminąwszy łuk mostu na przeciw wyspy San Michele, wślizgnęła się w wilgoć i cienie wąskiego „rio,“ ocierając się o gnijące wzdłuż pleśnią pokrytych murów peoty[1] czarne.
Z dzwonnic sąsiednich: San Lazaro, San Cauciano, San Giovanni e Paolo, Santa Maria dei Miracoli, Santa Maria del Pianto, dzwony odpowiadały tamtym i dźwięki te rozbujało nad ich głowami, były tak silne że zdawały się swem podmuchem podnosić i jeżyć włosy na głowie Effreny i Foskaryny.
— Ty to Danielu?
Zdawało się Effrenie, że poznaje na progu swego domu, na fondamento Sanudo, postać Daniela Glauro.
— Ah Stelio, czekam cię — zawołał w powodzi dzwonów wzbijając się głos Glaura — Ryszard Wagner umarł.


∗             ∗

Świat cały zdawał się tracić na wartości.

Koczująca kobieta zdobyła się na odwagę i gotowała do ofiary.

  1. Przykrycia gondol.