Strona:Gabryel d’Annunzio - Ogień.djvu/444

Ta strona została przepisana.

przenosić zemdlałego mistrza ze statku na brzeg czterem ich towarzyszom, udzielonem zostało pozwolenie przeniesienia trumny z domu do barki i z barki na dworzec.
Do prośby tej przychyliła się wdowa po wielkim muzyku.
Było to 16 lutego, o 1 popołudniu.
Stelio Effrena, Daniel Glauro, Francesce de Lizo, Baltassare Stampa, Fabio Molza i Antimo della Bella, czekali w wielkiej sieni pałacu Vendramin.
Ostatni przybył prosto z Rzymu, z dwoma robotnikami, zajętemi przy budowie teatru Apolina, przywożącemi na pogrzeb Wagnera gałęzie z rosnących na Janikule wawrzynów.
Czekali w milczeniu, nie spoglądając nawet po sobie, wsłuchani w własnych serc bicie.
Tylko o marmurowe progi pałacu, przy wielkich drzwiach gdzie na ramionach kandelabrów czytać można wyryte słowa: „Domus Pacis,“ odbijała się z cichym pluskiem kanału woda.
Wioślarz który służył mistrzowi i był przezeń lubiany, przyszedł wezwać ich, z oczami łez pełnemi, z twarzą męską i wierną.
Stelio Effrena poszedł pierwszy, towarzysze jego za nim.
Wszedłszy na wschody znaleźli się w niskiej, przyciemnionej, wonią kadzideł i więdniejących kwiatów napełnionej komnacie.
Czekali tu znów chwil kilka.
Otwarły się drzwi przyległej komnaty, weszli jeden za drugim.
Wszyscy, jeden po drugim, pobledli.
Zwłoki mistrza leżały zamknięte w krysz-