Strona:Gabryel d’Annunzio - Ogień.djvu/51

Ta strona została przepisana.

ską duszę. A co Stelio! Już widzę na twoim czoło przebłysk opanowanej, w odpowiednią formę ujętej myśli!
Na bronzie ryta była twarz młodzieńca, o bujnych, falistych włosach, rzymskim profilu, karku młodego Apolina potężnym a wykwintnym; twarz tak doskonale piękna, jaką w obecnej dobie upadku piękna, zaledwie wyśnić sobie możemy lub ujrzeć przechowaną w arcydziełach Odrodzenia.
„Dux equitam praestans Malatesta Novellus Cesanae dominus — Opus Pisani pictoris.“
Tuż obok, medal drugi, tegoż samego rylca, wizerunek dziewicy o wąskich ramionach, łabędziej szyi, włosach gładko odczesanych z czoła wysokiego i wydętego, takiego, jakie widujemy zwykle pod nimbem, na świętych wizerunkach.
Naczynie niepokalanej czystości, zwarte, twarde i przezrocze jak dyament.
Dyamentowe cymboryum duszy przeznaczonej, jak hostya, na ofiarę.
„Cecilia Virgo, filia Joanis Francisci primi marchionis Mantuae.“
— Patrz! — ciągnął Daniel Glauro, zaledwie zarysowanym ruchem głowy wskazując oba arcydzieła.
— Czy nie podziwiasz ręki Pizaniela co rwała na raz dwa tak różne wykwity: jak ten najbujniejszy owoc życia i tamten blady kwiat śmierci. Tu najdoskonalszy obraz żądz ziemskich, tam westchnień zaświatowych. I te i tamte objął jeden kruszec i oto leżą obok siebie związane, nierozerwalną nicią jednego rylca i tej samej ręki stylem. Dostrzegasz podobieństwa pomiędzy tem dziełem Pizaniela a twym własnym geniuszem? Gdy twa Proserpina z drzewa granatu,