Strona:Gabryel d’Annunzio - Tryumf śmierci.djvu/155

Ta strona została przepisana.

Po trochu, pod tym potopem błękitu, wzgórza wyrównywały się a głąb doliny przybierała widok spokojnej zatoki, w której odbija się niebo. Po nad tą jednolitą zatoką, wznosiła w niebiosa głowę potężna masa odosobnionej góry, kontrastując z temi płynnemi błękitami niewzruszoną trwałością swych załomów, które białość śniegów rozświecała nadprzyrodzonem jakiemś niemal światłem.