Strona:Gabryel d’Annunzio - Tryumf śmierci.djvu/156

Ta strona została przepisana.
VII.

Nakoniec z pośród drzew ukazała się willa, bliska już, z dwoma szerokiemi tarasami bocznemi, obrzeżonemi balustradą, którą podtrzymywały filarki kamienne, zdobne w wazony z terracotty w kształcie biustów, przedstawiających królów i królowe, z głowami ukoronowanemu w iglaste liście aloesów.
Widok tych niezgrabnych, czerwonawych postaci, z których kilka odcinało się w całości na świetlanym lazurze, zbudził nagle w Jerzym na nowo wspomnienia odległych lat dziecięctwa; wspomnienia zmieszane tłumnie: rozrywek wiejskich, gier, wycieczek, wymyślanych powieści na temat tych królów nieruchomych i głuchych na wszystko. Przypominał sobie nawet, że długo bardzo miał szczególne upodobanie do jednej królowej, u której spływające w dół liście jakiejś rośliny, tworzyły gęste i długie zwoje włosów, co wiosna rozkwitających niezliczonemi złotemi kwiatkami. Szukał jej ciekawie oczyma a w myśli stawały mu obrazy tego życia fantastycznego, w które wyposażała ją dziecięca wyo-