Przez pierwsze dni Jerzy zwrócił wszystkie starania ku przyozdobieniu tego domku, który miał zamknąć niezadługo nowe życie, w całym jego wielkim spokoju; i do pomocy w tych przygotowaniach, wziął sobie Colę Sciampagne, który, jak się zdawało, wprawnym był we wszystkie rzemiosła. Na świeżym tynku wypisał ostrzem trzciny tę starą dewizę, którą podyktowało złudzenie: Parva domus, magna ąuies. I dopatrzył się przepowiedni pomyślnej nawet w trzech ziarnkach groszku, zasianych przez wiatr w szczelinie ram okna.
Ale kiedy wszystko było już gotowe i kiedy minął już pierwszy zapał złudny, poczuł w głębi siebie samego niepokój, niezadowolenie i tę nieubłaganą męczarnię, której rzeczywista przyczyna była mu nieznaną; czuł niejasno, że i na ten raz jeszcze los pchnął go na drogę pochyłą i zgubną. Wydało mu się, że z innego domu, z innych ust dobiega doń głos wzywający go i czyniący mu wyrzuty. W duszy jego ożyła rozdzierająca chwila pożegnań, bez łez a przecież tak
Strona:Gabryel d’Annunzio - Tryumf śmierci.djvu/216
Ta strona została przepisana.
III.