Strona:Gabryel d’Annunzio - Tryumf śmierci.djvu/218

Ta strona została przepisana.

nych. W tej samotności błogiej, w towarzystwie tej kobiety namiętnej, jakież mógł tutaj wieść życie, jeśli nie życie lenistwa i rozkoszy?
I wszystkie minione smutki powróciły do jego umysłu, wraz z wszystkiem i bolesnemi obrazami: twarz zmieniona matki, jej oczy zapuchłe, zaczerwienione, wypalone łzami; uśmiech łagodny i rozdzierający Krystyny; wielka głowa słabowitego dziecka, wiecznie pochylona na pierś, której brakło oddechu; trupia twarz biednej żarłocznej idyotki...
A znużone oczy matki pytały: „Dla kogo mnie opuszczasz?“