Strona:Gabryel d’Annunzio - Tryumf śmierci.djvu/237

Ta strona została przepisana.

sające ciałem Hipolity, tem ciałem smukłem i giętkiem, pod ulewą orzeźwiającą kąpieli.
Wtedy w umyśle jego nie pozostało nic już, prócz płomiennych myśli. Dokoła niego wszystko zniknęło. A kiedy plusk skończył się wreszcie, przejęło go tak silne drżenie, że począł szczękać zębami, jak w śmiertelnej febrze. Oczyma, straszliwemi żądzą, patrzał na kobietę, zrzucającą peniuar, oschniętą już, czystą, delikatną jak alabaster o złotawych tonach.