Strona:Gabryel d’Annunzio - Tryumf śmierci.djvu/252

Ta strona została przepisana.

sobnionym, oddzielonym od niej, bezpotrzebnie tylko ciekawym. Wszystkie gorzkie wspomnienia powróciły mu tłumnie. Przeżył w jednej jedynej chwili, wszystkie bóle dwu lat całych. Nie mógł nic przeciwstawić niezmiernemu zwątpieniu, które ogarniało jego duszę i sprawiało, że głowa kochanki ciężyła mu jak skała na piersiach.
Niespodzianie Hipolita drgnęła we śnie ponownie i wydała jęk stłumiony, potem znów wić się poczęła i wydała krzyk bolesny. Wreszcie otwarła oczy przelęknione z jękiem.
— O, mój Boże!
— Co tobie? Co ci się śniło?
— Nie wiem...
Twarz jej ściągnięta była kurczem.
Podjęła:
— Więc to ty oparłeś się na mnie całym ciężarem? Zdało mi się, że mnie gdzieś popychasz, że chcesz mi zrobić coś złego.
Widocznie cierpiała.
— O, mój Boże! Dawna moja choroba powraca znowu...
Od czasu owej choroby minionej, nachodziły ją czasami jeszcze krótkie napady, spazmy, które przecież rozpraszały się wprędce, acz przejście ich wydzierało zawsze jęk a czasem krzyk z jej ust.
Obróciła się do Jerzego, popatrzała mu wprost w oczy, wzrokiem zupełnie już przytomnym, po-