Strona:Gabryel d’Annunzio - Tryumf śmierci.djvu/393

Ta strona została przepisana.
CZĘŚĆ PIĄTA.
Tempus destruendi.
I.

Ustawiony w loggii stół — wesoły przedstawiał widok; zastawiony był jasDą porcelaną, lazurowemi kryształami, bukietami ponsowych gwoździków, pod złotawem światłem wielkiej lampy, która przyciągała ćmy nocne, rozproszone w zmroku.
— Patrzaj Jerzy, patrzaj! Motyl piekielny. Przypatrz mu się, ma oczy demona. Widzisz jak mu błyszczą?
Hipolita ukazywała ćmę, większą od innych, szczególniejszego pozoru, pokrytą płowym pluszem gęstym, z oczyma wypukłemi, które przy świetle lampy iskrzyły się jak dwa karbunkuły.
— Leci prosto na ciebie! Leci na ciebie! Uważaj!
Śmiała się na całe gardło, bawiąc się instynktownym niepokojem, którego Jerzy nie mógł utaić, ilekroć który z tych owadów skrzydlatych groził mu muśnięciem.