Strona:Gabryel d’Annunzio - Tryumf śmierci.djvu/4

Ta strona została skorygowana.
CZĘŚĆ PIERWSZA.
Przeszłość
I.

Kiedy spostrzegła gromadkę ludzi przechylonych przez balustradę i przypatrujących się czemuś w dole na ulicy, Hipolita krzyknęła i zatrzymała się.
— Co się to stało?
Wylękła, oparła rękę mimowolnie na ramieniu Jerzego, jak gdyby chciała go zatrzymać.
Jerzy, przypatrzywszy się postawom tych ludzi, odrzekł:
— Niezawodnie ktoś rzucił się z wysokości tarasu.
A potem dodał:
— Może chcesz, żebyśmy zawrócili:
Zawahała się przez sekundę, walcząc naprzemian z ciekawością i z obawą — wreszcie odpowiedziała:
— Nie. Chodź.
Postąpili wzdłuż balustrady, aż do końca alei.
Nie spostrzegłszy się nawet, Hipolita przyśpieszała wciąż kroku, dochodząc do gromadki ciekawych.