Strona:Gabryel d’Annunzio - Tryumf śmierci.djvu/40

Ta strona została przepisana.

— Myślisz o tem, ty także?
Bada była udzielić mu własnego wzruszenia, dowieść mu, że nie zapomniała najmniejszych nawet okoliczności tego uroczystego wydarzenia. On szybkim ruchem poszukał ręki Hipolity pod szerokiemi fałdami podróżnego płaszcza i zachował ją w uścisku swojej dłoni. Oboje doznawali w głębi duszy tego drżenia, które im przypominało niektóre delikatne wrażenia pierwszych dni miłości. I pozostali w tej pozie zamyśleni, jakby w ekstazie, obezwładnieni nieco ciepłem, kołysani równym i bezustannym ruchem pociągu, spostrzegając czasami z po za mgły, przez szyby zieleniejący krajobraz; niebo zasnuło się chmurami, deszcz padał. Mr. Martlet czytała jakiś przegląd Lyceum. Trzeci podróżny spał głęboko, z czapeczką nasuniętą na oczy.
„Ilekroć chór wypadł z taktu Mr. Martlet wybijał go energicznie, jak kapelmistrz. Była chwila, w której wszyscy starcy wybijali takt, jakby ogarnięci szałem muzyki; w powietrzu unosiła się woń zwietrzałych kadzideł i fiołków“. Jerzy oddawał się z rozkoszą fantastycznemu prądowi swej pamięci. „Mógłżem marzyć dla mej miłości oryginalniejszy i poetyczniejszy przedwstęp? Podobne to do wspomnienia jakiejś romantycznej czytanej książki; a jest przecież, wprost przeciwnie, wspomnieniem z rzeczywistego mego życia. W oczach duszy zachowałem najdrobniejsze szczegóły. Poezya tego początku rzuciła później na