Strona:Gabryel d’Annunzio - Tryumf śmierci.djvu/402

Ta strona została przepisana.

oczach pozoru sennego widziadła. Własna osoba jego, głos własny nawet wydawał się mu złudzeniem. Myśli i słowa jednoczyły się z sobą w jakiś sposób nieokreślony. Jak w ową noc księżycową, przed cudną, winną latoroślą, istota własnego jego życia i istota życia wszechświata rozwiewała się w mgłę senną.