Strona:Gabryel d’Annunzio - Tryumf śmierci.djvu/419

Ta strona została przepisana.

A przywódzca głosem, który stopniowo nabierał mocy i zapalał się:
— Błogosławionym niech będzie ten, co nam przynosił dobrą strawę!
— Amen!
— Błogosławionym niech będzie ten, co powiedział: „Nie dolewaj wody do wina żniwiarza!“
— Amen!
— Błogosławiony niech będzie pan, który rzekł do pani: „Daj, nie odmierzając, i włóż stężałego rodzenkowego soku do wina żniwiarza!“
— Amen!
Błogosławieństwa następowały po sobie kolejno: dla tego, co zabił owcę, dla tego, co płukał jarzyny, dla tego, co szorował naczynia miedziane, dla tego, co przyprawiał korzeniami mięsa. I błogosławiący w swym zapale, uniesiony nagle jakimś szałem poetyckim, znajdował na swą posługę rymy i wyrażał się w dwuwierszowym rytmie. Gromada cała odpowiadała mu okrzykami, których echo powtarzały wszystkie przystanie, kiedy równocześnie na żelezcach wszystkich sierpów zapalały się blaski czerwone zachodu a snop ustawiony na wierzchołku każdej sterty, wydawał się istnym płomieniem.
— błogosławione niechaj będą kobiety, co śpiewały pieśń tak piękną, niosąc dzbany starego wina!
— Amen!