Stała się tak doświadczoną, tak pewną wywieranego wrażenia, tak skorą w pomysłach nieprzewidzianych, miała taki wdzięk prosty a łatwy w każdej pozie, w każdym geście, tyle kładła namiętności gwałtownej, szału niemal w ofiarowanie siebie, że Jerzy nie znajdował już w niej zupełnie tej istoty bezkrwistej i chorej, która poddawała się najśmielszym pieszczotom ze zdumieniem głębokiem, tej istoty bezświadomej, oszołomionej, która początkowo darzyła go owym przykrym a równocześnie idealnym widokiem: zamierania wstydu, pokonanego przez namiętność zwycięską.
Niedawno przypatrując się jej uśpionej, myślał: „Prawdziwy związek zmysłów jest także tylko chimerą. Zmysły mojej kochanki niemniej dla mnie są ciemne, jak jej dusza. Nie zdołam nigdy pochwycić w jej fibrach tajonego obrzydzenia, niezaspokojonej żądzy, podrażnienia nieukojonego. Nie dojdę nigdy do tego, bym mógł poznać różnorodne wrażenia, które jej daje taż sama pieszczota, powtarzana w odmiennych chwilach“... No, a tę władzę właśnie posiadła nad nim Hipolita; posiadła tę umiejętność nieomylną; dla niej wiadomemi były wrażenia najtajniejsze i najsubtelniejsze kochanka i umiała wywołać z prawdziwie cudowną intuicją różne stany fizyczne, które od nich zależały, ich związki, ich następstwa.
Strona:Gabryel d’Annunzio - Tryumf śmierci.djvu/447
Ta strona została przepisana.