Strona:Gabryel d’Annunzio - Tryumf śmierci.djvu/458

Ta strona została przepisana.
VIII.

Nazajutrz rano — była to niedziela — Jerzy siedząc pod dębem, słuchał opowiadania starego Coli, jak to przed kilku dniami, w Tocco Casauria, nowy Mesyasz ujęty został przez żandarmów i odprowadzony do więzienia w St. Valentino, wraz z kilku swymi uczniami. Jednooki mówił, wstrząsając głową:
— Sam Chrystus Fan cierpiał przez nienawiść faryzeuszów. I ten chodził po wsiach, niosąc im pokój i obfitość; no i oczywiście wiodą go teraz do więzienia.
— Ojcze, nie martw się! — zawołała Kandya. — Mesyasz wyjdzie z więzienia skoro zechce tylko i zobaczymy go jeszcze w naszej okolicy. Poczekaj tylko trochę!
Stała oparta o futrynę drzwi, znosząc bez znużenia ciężar utrudzającego swego stanu; a w wielkich jej szarych oczach, odbijała się słodycz nieskończona.
Nagle Albadora siedemdziesięcioletnia Cybela, która wydała na świat dwadzieścia dwoje dzieci, weszła od strony ścieżki na dziedziniec i ukazu-