Strona:Gabryel d’Annunzio - Tryumf śmierci.djvu/496

Ta strona została przepisana.

swą gwałtownością, przenosi na odległe wybrzeże ustronne, jakiego przyzywa ich żądza, tam, gdzie żadna trwoga nie hamuje lotu duszy kochającej, zdala od wszelkiej słabości, zdala od wszelkiej boleści, zdała od wszelkiej samotności, w pogodzie nieskończonej snu ich ostatniego.
„Uchodź Trystanie!“ To krzyk Kurwenalda po wołaniu Branganii. To atak niespodziewany a brutalny, który przerywa uścisk zachwytu. A kiedy temat miłosny wciąż powtarza się w orkiestrze, motyw myśliwski równocześnie wybucha z metalicznym łoskotem. Król i dworzanie ukazują się. Trystan ukrywa pod fałdami obszernego swego płaszcza Izoldę, spoczywającą na łożu kwiecistem; kryje ją przed oczyma ludzkiemi i światłem, zaznaczając tym gestem swą władzę nad nią, swe niewątpliwe do niej prawo. „Dzień smutny zjawia się po raz ostatni!“ Po raz ostatni w pozie spokojnej i zdecydowanej, on przyjmuje walkę z siłami nieznanemi, pewien odtąd, że nic już nie może zmienić lub zatrzymać biegu jego przeznaczenia. Kiedy ból wszechwładny króla Marka wylewa się w melopei powolnej i głębokiej, on milczy, niewzruszony w swej myśli tajemnej. I nakoniec odpowiada na pytanie króla: „Tej tajemnicy ja ci wyjawić nie mogę. Nigdy nie będziesz mógł wiedzieć tego, o co pytasz“. Motyw napoju miłosnego streszcza się w tej odpowiedzi, nadając jej tajemniczą ciemność,