Strona:Gabryel d’Annunzio - Tryumf śmierci.djvu/50

Ta strona została przepisana.

w stalach spróchniałych! Gdzie też ten Aleksander Memmi poszedł sobie szukać słuchaczy? Czegoś nie wiedziała zapewne, moja droga, to, że w tem konsylium melomanów filozofów tyś reprezentowała Piękność. Martlet, widzisz, Mr. Martlet, jest jednym z buddystów najwierniejszych naszej epoki, a żona jego napisała książką o Filozofii muzyki. Dama, siedząca obok ciebie, to była Margarita Traube Bell, doktór, sława, ona to prowadzi dalej prace rozpoczęte przez zmarłego jej męża o funkcyach wzrocznych. Nekromata w długim pozieleniałym płaszczu, który wszedł na palcach, był to żyd, lekarz niemiecki, doktór Fleischl, znakomity fortepianista, fanatyk Bacha. Ksiądz, siedzący pod krucyfiksem, był ta hrabia Castracane, botanik nieśmiertelnej sławy, inny botanik, bakteryolog, mikroskopista znakomity, Cuboni, siedział naprzeciw niego. A był tam także Jakób Moleschott, ten niezapomniany starzec, prawy, prostoduszny a wielki; był Blaserna, współpracownik Helmholtza w teoryi dźwięków; był Mr. Davys, malarz filozof, prerafaelista, pogrążony w bramanizmie... A jeszczeż inni, nie liczni, wszystko to inteligencye wybrane, umysły rzadkie, oddane najszczytniejszym dociekaniom nowoczesnej nauki, zimni badacze życia i namiętni czciciele marzeń.
Przerwał, by uprzytomnić sobie lepiej ten obraz.