Strona:Gabryel d’Annunzio - Tryumf śmierci.djvu/81

Ta strona została przepisana.

kiem. Moje życie jest tylko długą agonią. Rzadko pragnąłem tak gorąco, aby się to raz skończyło, jak pragnę tego i przyzywam teraz. Słońce zajdzie za chwilę — a noc, co zapada nad moją duszą, otacza mnie tysiącami widm okropnych. Ciemność wypełza ze wszystkich kątów mego pokoju i podchodzi do mnie, niby żywa jakaś istota, której słyszałbym krok i oddech, której widziałbym wrogą postawę“...
Jerzy chcąc się doczekać powrotu Hipolity, powrócił do Rzymu w pierwszych dniach listopada, a listy, datowane z tej epoki, zawierały aluzyę do epizodu, wielce bolesnego i bardzo niejasnego. „Piszesz mi: Miałam wiele trudu, aby pozostać ci wierną. Co rozumiesz przez to? Cóż to są za okropne wydarzenia, które tobą tak wstrząsnęły? Boże mój, jakżeś ty się zmieniła! Cierpię z tego powodu niewypowiedzianie a duma moja oburza się na to cierpienie. Mam między brwiami zmarszczkę, głęboką jak szrama po odniesionej ranie, w której gromadzi się mój gniew hamowany, gdzie zbiera się gorycz mych zwątpień, podejrzeń i obrzydzeń. Zdaje mi się, że pocałunki twoje nawet nie wystarczyłyby, aby mnie od niej uwolnić. Twoje listy, w których czuć dreszcz żądzy, przejmują mnie niepokojem. Nie jestem ci za to wdzięczny. Od dwu lub trzech dni mam coś przeciw tobie w sercu. Nie wiem, co to jest. Może przeczucie? Może dar odgadywania?“