Strona:Gabryel d’Annunzio - Tryumf śmierci.djvu/9

Ta strona została przepisana.

wną szorstkością odpowiadasz mi na rzecz najmniejszej często wagi.
Nie przerwała mu nawet gestem. Urażony upornem tem jej milczeniem, mówił dalej; a popychał go do tego nietylko cierpki szał dręczenia swej towarzyszki, ale jeszcze jakieś upodobanie bezinteresowne do dociekań i śledzenia, wzmożone jeszcze cywilizacyą. Starał się wypowiadać zawsze swe twierdzenia z pewnością siebie i dokładnością dowodną, której go nauczyły prace analityków, ale w monologach, w formułach, któremi dawał wyraz wewnętrznemu swemu badaniu, przesadzał i przekształcał jego przedmiot a w rozmowach tego rodzaju, troska o jasne przedstawienie rzeczy, przyćmiewała często szczerość jego wzruszenia i wprowadzała go w błąd co do tajnych motywów, które, jak sądził, odkrywał u innych. Mózg jego, przeładowany masą psychologicznych obserwacyj, bądź osobistych, bądź zebranych z książek, w końcu mieszał i plątał wszystko, w nim samym i w świecie zewnętrznym.
Mówił dalej:
— Zwróć na to uwagę, że nie robię ci bynajmniej zarzutu. Wiem, że to nie twoja wina. Każda dusza ludzka ma pewien tylko oznaczony zasób siły uczucia, zdolny do miłości. Nieuniknionem jest, że zasób ten wyczerpuje się z czasem jak wszystko inne a skoro raz już jest zużytym, żadne usiłowania nie mają mocy przeszkodzenia