Strona:Gabryel d’Annunzio - Tryumf śmierci.djvu/99

Ta strona została przepisana.
II.

Matka mówiła mu:
— Trzeba koniecznie, byś mi dopomógł; trzeba, abyś się z nim rozmówił; trzeba, abyś wreszcie głos zabrał w tej sprawie. Jesteś najstarszym Tak, Jerzy, to konieczne.
I w dalszym ciąga wyliczała winy swego męża, odsłaniała przed synem haniebne postępki ojca. Ten ojciec miał za metresę pannę służącą, która niegdyś służyła w ich domu, kobietę upadłą, niesłychanie chciwą; dla niej to i dla dzieci z nieprawego łoża trwonił on cały majątek, nie oglądając się na nie, nie dbając o interesa, zaniedbując posiadłości, sprzedając za psie pieniądze pierwszemu lepszemu zbiory, byle tylko mieć pieniądze; dochodziło nawet do tego, że częstokroć z jego winy rodzinie brakło na najkonieczniejsze nawet potrzeby; odmawiał wypłacenia posagu córce młodszej, jakkolwiek była już zaręczoną oddawna; kiedy zaś robiono mu jakąś uwagę, odpowiadał tylko krzykami, obelgami, czasami nawet posuwał się i do zniewag czynnych.