— Czy pani rozumie po niemiecku? — powtórzył sędzia.
— Nie, panie sędzio! — przyznała się cicho i jakby ze wstydem pani Oderwanek.
— Wobec tego, zeznania pani są ukończone!
Zofia Oderwanek cofnęła się na ławkę, pod piec, przeprowadzona piorunującym wzrokiem pani Dulskiej, która, mszcząc się za zbytnie skrupuły sumienia swej lokatorki, postanowiła je czynsz zaraz podwyższyć.
Następnym świadkiem był Felicyan Dulski.
W surducie, w nowym liliowym krawacie, przedstawiał się wcale przyzwoicie. Widoczne jednak było, iż postanowił nic nie mówić. Przysiągł i na tem ograniczyło się jego zeznanie, Dulska zawiadomiła sąd, iż w chwili krytycznej Felicyan znajdował się w kuchni, lecz gdy chciała dalej zeznawać za świadka, sędzia kazał jej milczeć.
— Więc pan nic nie słyszał?
Felicyan skinął głową.
— Dziękujemy panu!
Felicyan ukłonił się i szedł ku drzwiom. Coś jakby uśmieszek leciuchny, jakaś „Schadenfreude“ przesunęła się po jego wąskich wargach, gdy spotkał się z wściekłym wzrokiem żony.
Następny świadek, Maryanna Zygmuś, zawodowa praczka, wpadła w swej derowej chustce i dobrze wykrochmalonej spódnicy, jak bomba, i w dygach i ukłonach podleciała do stołu.
Strona:Gabryela Zapolska-Pani Dulska przed sądem.djvu/55
Ta strona została uwierzytelniona.