Z zamętu powstał świat, światło, kwiaty, kobieta, Ewa... a potem drogą kultury affinady, takie pastele jak żyjące Rosalby — jak... ty...
Oh! ja? pastelem?
Zdmuchnięty cudem z tych ścian. Lilie, róże, błękit nieba. Czy ci o tem nikt nie mówił?
Nikt.
Nawet mąż?
O! on mnie nazywa Parcią. Mówi, że jestem typ szczerosłowiański.
Voila! Miniatury rozwieszone w kancelaryi, w której się wydaje dyspozycye rządcy. Zresztą czyż szczerosłowiańskie nosy i proste linie twarzy nie przeszły subtelności pudrowanych czasów? Gdzieś byłaś wówczas Muszko? Z pudru powstałaś jak Wenus z piany morskiej. Nikt oprócz ciebie do tych ścian lepiej dostosować się nie mógł Panneau Boucher’a żyjące — to ty, a dusza twoja z eteru, który smugą od wieku wśród wybranych błądzi. Dlaczego zamykasz oczka?
Nie wiem... ale pan mówi tak łagodnie, tak pięknie... to upaja...