Strona:Gabryela Zapolska-Skiz.djvu/058

Ta strona została uwierzytelniona.
muszka.

Przed słońcem, przed ludźmi, przed kwiatami chciałabym wołać — kocham! kocham! kocham!

tolo.

Przed służbą zbyteczne.

muszka.

Ach to niema znaczenia! To wiem jedno, że jestem inna od wczoraj, inna, przetworzona! Żyję Tolu! żyję!... A może nie jestem inna, może byłabym już taką. Tylko... spałam... jak ta królewna z baśni. Sam zawsze mówiłeś, że jestem śpiąca królewna... że powinnam się zbudzić w mej szklannej trumience. Zbudziłam się! I — oto jestem!

tolo, mimowoli porwany.

Z całą krasą, z całym wdziękiem.

muszka.

Nie, nie... Saska figurka, zimna z etażerki, zdruzgotała się tam nad stawem... natomiast jest żar... jest płomień!...

tolo.

Muszko! ja ciebie nie poznaję!

muszka.

I ja siebie nie poznaję! Od rana wiruję wśród brylantów muszek i promieni słońca. Śmieję się do kwiatów, dreszcze po mnie płyną, jakbym była harfą. Tolu! Tolu! Tolu!

tolo.

Rzeczywiście... zbudziłaś się...