Przed słońcem, przed ludźmi, przed kwiatami chciałabym wołać — kocham! kocham! kocham!
Przed służbą zbyteczne.
Ach to niema znaczenia! To wiem jedno, że jestem inna od wczoraj, inna, przetworzona! Żyję Tolu! żyję!... A może nie jestem inna, może byłabym już taką. Tylko... spałam... jak ta królewna z baśni. Sam zawsze mówiłeś, że jestem śpiąca królewna... że powinnam się zbudzić w mej szklannej trumience. Zbudziłam się! I — oto jestem!
Z całą krasą, z całym wdziękiem.
Nie, nie... Saska figurka, zimna z etażerki, zdruzgotała się tam nad stawem... natomiast jest żar... jest płomień!...
Muszko! ja ciebie nie poznaję!
I ja siebie nie poznaję! Od rana wiruję wśród brylantów muszek i promieni słońca. Śmieję się do kwiatów, dreszcze po mnie płyną, jakbym była harfą. Tolu! Tolu! Tolu!
Rzeczywiście... zbudziłaś się...