Strona:Gabryela Zapolska-Skiz.djvu/062

Ta strona została uwierzytelniona.
tolo.

Aż mąż będzie miał czas nią się zająć?

wituś.

Właśnie.

tolo.

Raz na zawsze zanotuj sobie, że twój dom wypełnia nie żona, ale kobieta.

wituś.

A!...

tolo.

A biada — gdy taka choćby pomyśli to królewskie — o mało nie czekałam.

wituś.

Słuchając was obojga to możnaby pomyśleć, że nic niema ważniejszego w życiu — jak kobieta. A tymczasem to jest rzecz uboczna.

tolo.

Nie — to jest życiowa główna awantura, a ponieważ awantura, więc głośna i absorbująca.

wituś.

Jak kogo! Właśnie dziś mam ochotę przed śniadaniem polecieć konno w step! Posłuchaj dobrze, aż tu słychać, jak step ćwierka i szumi! a woń!... Czy ta Muszka nie głupia? byłbym ją zabrał ze sobą... nie umiem tak pędzić sam... potrzebuję zawsze mieć kogoś obok. Może ty?...

tolo.

Dziękuję. Ty lecisz jak szalony, a ja nie mam głowy na zmianę.