Ta strona została uwierzytelniona.
SCENA III.
lulu — tolo — wituś.
lulu, wchodząc.
Dzień dobry panom! (Podaje im rękę — spokojnie — do męża uprzejmie). Cóż dobrze spałeś?
wituś.
Otóż to rozumiem. Zawsze dobry humor, uprzejmość. To jest — żona.
lulu.
Cóż się stało?
wituś.
Muszka dziś kaprysi!!!
lulu.
Tak?
wituś.
Nawet mi się pocałować nie dała.
lulu.
A!... (Po chwili). Wituś miał zły gust nastawać? Zapomina, że dzieci, kobiety i inne oswojone istoty same do ręki przychodzą.
wituś.
Ach! czekać! pobłażać kaprysom!
tolo, śmiejąc się,
Smutna konieczność.
wituś.
Daruj mi — ale ty z żadnymi kaprysami niemasz do czynienia. Twoja żona nie każe ci ulegać swoim kaprysom.