Strona:Gabryela Zapolska-Skiz.djvu/079

Ta strona została uwierzytelniona.
lulu.

Robisz na mnie wrażenie jakbyś powątpiewał. Byłam ci wierną i kto wie, czy nie żałuję tego w tej chwili!

tolo.

Pozwól mi się oddalić. Zaczynasz przekraczać miarę.

lulu,

A więc — brisons! Wracajmy do przedmiotu. Postawiłam Muszce warunki. Musi je dotrzymać... Wyjedziemy jak najprędzej... Ty mię musisz zapewnić, że...

tolo, przerywając.

Przepraszam cię droga przyjaciółko, ale ja tego nie akceptuję. Pomiędzy mną i Muszką nie zaszło nic takiego, co mogłoby nazwać się karygodne. Dlatego twoje warunki nie mają sensu.

lulu, w uniesieniu.

Kłamiesz! kłamiesz! ona jest twoją metresą.

tolo.

I tego słowa nie akceptuję.

lulu, w szale.

Powiem mężowi.

tolo.

Jak może kobieta tak opanowana i tak dobrze psychologicznie mówić nawet takie rzeczy. Zresztą, wolna wola. Wituś prochu nie wymyśli, ale ma zdrowy rozsądek, wyśmieje cię — i także tego nie zaakceptuje.

lulu, zastępując mu drogę.

A więc — stanowczo nie chcesz zerwać z Muszką.