Strona:Gabryela Zapolska-Skiz.djvu/094

Ta strona została uwierzytelniona.
tolo.

Rozstanę!

Piorun.
muszka.

Słowo honoru?

tolo.

Wracaj!

Wpada do ogrodu, chwyta ją za rękę, wrzuca do pokoju, zamyka drzwi i wyczerpany pada na fotel.
muszka,
pada znów przed nim na kolana.

Daruj mi!... daruj!...

tolo.

C’est trop fort!... cały zmokłem.

muszka.

Ja cię pocałunkami osuszę.

tolo.

Ach zostaw! muszę zmienić obuwie. Mogę naprawdę zachorować.

muszka.

Co znowu! Wituś ciągle na deszczu moknie i nie boi się.

tolo, zirytowany.

To Wituś! To Wituś, a nie ja. Wituś ma dwadzieścia ośm lat i grubą zahartowaną skórę — a ja mam... zresztą mniejsza ile mam, dość, że to ja, a nie Wituś!...

Odchodzi do swego pokoju.
muszka.

No to idź się przebierz!... A pamiętaj, że przysiągłeś...