Strona:Gabryela Zapolska-Skiz.djvu/099

Ta strona została skorygowana.
wituś.

A no od was. Takeście gadali, że aż i ja skorzystałem.

tolo.

Ale... ale... Zaraz ci się odechce galanteryi jak ci powiem, że pod mojem oknem słyszałem biadanie, że dwa woły na pastwisku pękły.

wituś, gwałtownie.

Co? jak? dwa woły?

tolo.

No... pękły. Pękły! Jak może wół pęknąć? Przecież nie koszula ani hawelok — épatent.

wituś.

Psia krew! psia krew! pozabijam... pozabijam..

Wylatuje jak szalony.
SCENA IV.
tolo — muszka.
muszka.

Pocałuj!

Tolo całuje ją ukradkiem.
tolo.

Uważaj... powrócili.

muszka, gwałtownie.

Boisz się?...

tolo.

Nie...