Strona:Gabryela Zapolska - Śmierć Felicyana Dulskiego.djvu/117

Ta strona została uwierzytelniona.

Lecz Dulska podnosi hardo głowę.
— Za wcześnie, mój panie! za wcześnie!
Doktór oponuje:
— Mąż pani nie jest zupełnie zdrów. Płuca nie są w porządku. Serce takie zmęczone...
Dulska przybiera wyraz piekielnie ironiczny.
— I jeszcze co? Narazie jednak dziękujemy panu doktorowi za jego poradę.
— Właśnie radzę uważać na stan płuc przy leżeniu. Czuwać bardzo...
— W łóżku jeszcze się nikt nie przeziębił!
— Tu nie chodzi o przeziębienie. Leżąc ciągle w jednej pozycyi chory może dostać zapalenia płuc. A teraz żegnam panią.
Żegnam.
— Dulskiej podbródek aż się trzęsie z irytacyi i żalu. Wsuwa doktorowi w rękę ową pięciokoronówkę i czemprędzej rejteruje do sypialni, lękając się jakiegoś protestu. Lecz doktorek jest z tego kontent.
Zawsze to »honoraryum«.

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

Do sypialni wchodzi Dulska groźna i cała roztrzęsiona.